Jeszcze 2 minuty czytania

Michał Książek

SEZONY: Kwiecień

Michał Książek

Michał Książek

Niniejszym ogłaszam Amfibialia 2024, czyli społeczne nasłuchiwanie koncertów żab i podziwianie wszystkich płazów

Płazy są czyste. Nie jest to ważna dla mnie kategoria, ta czystość. Czasem całymi dniami stronię od mydła i czystego sumienia, ale aparycja płazów jakoś szczególnie czyni czystość przyjemną i atrakcyjną. Szczególnie żaby i traszki wydają się dystyngowane, zadbane. Ale ropuchy przecież też. Trudno tłumaczyć to tylko wodno-lądowym trybem życia (stąd łacińska nazwa płazów, Amphibia). Od lat mam wrażenie, że nie tyle są skazane na wodę przez swoje biologie i biografie, ile ją zwyczajnie lubią, że jest ich świadomym wyborem.

Już jako dziecko dziwiłem się ich odświętnym strojom. Jak można wyjść z kałuży tak czystym? Jak można pokonać bajorko, w którym zgubiłem buty, bez śladu błota, mułu na grzbiecie? I jak można po tym pachnieć świeżym ogórkiem? W tamte kwietnie przemierzaliśmy razem pojezierza kałuż i archipelagi błota, przyglądając się sobie nawzajem, oddychając wspólnym powietrzem (one przez skórę) i podzielając higrofilię, miłość do wody. Połączyła nas chyba ta niezaspokojona wodochłonność, spokój, jaki daje obecność malutkiej choćby toni. No i zapach mokrej gleby i błotka, w którym wiosną rozpoczynały swoje metabolizmy tysiące bakterii, roztaczając mokrą woń geosminy.

Byliśmy nieświadomie higrofilni, tak jak mchy, porosty, szczególnie porosty krzaczkowate, jak próchnica, kora wierzb i niektóre nasiona. Płazy znaczną część życia spędzają w wodzie, wiele z nich tam zimuje, w wodzie odbywa się ich rozwój od jaja, przez larwę, po postać dorosłą. W wodzie dział się też mój rozwój, przeszedłem tam jakieś stadium larwalne. Jego świadkami były pokolenia chrząszczy wodnych: kałużnic, pływaków żółtobrzeżków i krętaków. A także czajek, pliszek żółtych oraz kszyków zwanych koziołkami. Wszyscy oni żyli na mokradłach, grzebali w ziemi, ale wszyscy byli też niezwykle czyści i lśniący, w odróżnieniu od ludzkich dzieci.

Płazy są takie eleganckie. Mimicznie oszczędne. Nie wykonują gwałtownych ruchów, nie gestykulują bez sensu, nie krzyczą. Płazy zawsze panują nad sobą. W wodzie płyną jak woda właśnie, jak nurt, fala, falują jak fragmenty wodnych roślin. Zgodnie z zasadami motoryki połączonych atomów wodoru i tlenu.

Żaba moczarowa, fot. Tow. Przyrodnicze KarlikŻaba moczarowa, fot. Tow. Przyrodnicze Karlik

Na lądzie skoki żab, dość przecież nagłe, okazują się zazwyczaj reakcją na naszą obecność. Są imponujące, biorąc pod uwagę stosunek ich długości do rozmiaru ciała. Mają też ten urok, że są paleozoiczną choreografią z czasów, kiedy wyszliśmy na ląd. Skoki żaby to po prostu pierwsze mocne duże kroki na lądzie. Wcześniej robiły to owady, ale na mniejszą skalę, poza tym „wymyśliły” sobie latanie.

Żaby, ropuchy i traszki z uwagą przyglądają się światu. Jest w tym dewońskim spojrzeniu żaby coś znajomego, coś bliskiego. Mają wyraźną źrenicę i tęczówkę. Od około 400 milionów lat patrzą dość podobnie jak my, ale miliony lat wcześniej od nas. Wrażliwym okiem, które jako tako przypomina oko ssaka. Nie mogę o tym nie myśleć, kiedy uda mi się spojrzeć w oczy żaby wodnej na mokradełku pod Lasem Kabackim. Pewnie popadam w egzaltację, ale łatwo nam nawiązać coś w rodzaju porozumienia. Ja się trochę zachwycam, one są raczej obojętne. Może czujne.

Traszka grzebieniasta, fot. Tow. Przyrodnicze KarlikTraszka grzebieniasta, fot. Tow. Przyrodnicze Karlik

Niczego od nas nie chcą. Nie mają wielkich oczekiwań. Nie ingerują w nasze życie. Nie zmieniają krajobrazu, nie wywołują powodzi, nie zjadają plonów, nie przegryzają kabli w samochodach, nie są tzw. szkodnikami. Nie. Zwyczajnie potrzebują trochę wody i kilku niewyszukanych środowisk, żeby móc przezimować, pokochać się i złożyć jaja.

Tymczasem w kulturze stały się symbolem przekleństwa, grzechu i nieczystości. Były plagą w biblijnym Egipcie, znakiem występku na chrześcijańskich przedstawieniach sądu ostatecznego, oznaką rozkładu na rzeźbach i nagrobkach, nierzadko umieszczane na genitaliach przedstawianych umarlaków. W Objawieniu św. Jana prorok widzi trzy duchy nieczyste „jakby żaby” wychodzące z ust smoka. Święty Jan miał talent literacki, ale był zwyczajnie biofobem, jak wielu z jego czytelników, do których należałem przez lata. Ropuchy są osobną kastą w tym amfibialnym społeczeństwie. Już w młodym wieku, podobnie jak robinie akacjowe wśród drzew, osiągają cechy osobników dojrzałych. W ich twarzach, ale i na całych ciałach, widać delikatne sieci zmarszczek. A choreografie i sposób poruszania się zdradzają zaraźliwy wręcz spokój. Brak pośpiechu. Pewien sceptycyzm wobec konieczności zmiany miejsca czy nawet przeniesienia uwagi. Grecki wręcz stoicyzm w obliczu czyjejś większej niż one obecności, a także potencjalnego zagrożenia. Nawet nie skaczą, a chodzą, niczym gady czy ssaki. Trudno mówić w ich przypadku o jakiejś panicznej ucieczce. Jakże uspokajająca potrafi być obecność ropuchy w ogrodzie, na łące, polanie. A nawet na obrazie bądź zdjęciu.

Rpucha szara, fot. Tow. Przyrodnicze KarlikRopucha szara, fot. Tow. Przyrodnicze Karlik

Najwrażliwszy czas w ich życiu to wiosna, marzec i kwiecień, kiedy udają się z zimowisk do pobliskiej wody, gdzie będą się kochać i wymieniać genami. Śpiewać, uprawiać te swoje żabiofonie, włazić na siebie, zmieniać kolory. W poprzek ich szlaków migracyjnych, wytyczonych nawet od tysiącleci, pobudowaliśmy kilometry dróg i rozjeżdżamy je, siedząc w bezpiecznych samochodach, które mają wszystkie rodzaje czujników, ale nie czujniki żaby trawnej. Są ich pozbawione, podobnie jak nasza wrażliwość. Zabijamy tysiące co roku. Nie potrafimy nawet postawić znaków drogowych informujących, że warto zwolnić, bo tędy migrują amfibialni Inni.

Dlatego niniejszym ogłaszamy Amfibialia 2024. Czyli masowe społeczne nasłuchiwanie koncertów żab (tzw. żabiofonii), ale też konsyderowanie i podziwianie wszystkich płazów. W ramach amfibialii można występować do gmin i zarządów dróg o znaki drogowe z ograniczeniem prędkości i piktogramami płazów w miejscach ich koncentracji. A także o fachowe uwalnianie ich ze studzienek i spustów drogowych (takie prace, łącznie z przenoszeniem, powinien_na nadzorować specjalista_ka). Zatem doceńmy żabie chóry i ich elegancję. Fajnie jest dekonstruować tysiącletnie pojęcie brzydoty i renegocjować piękno.